Forum Korowód Strona Główna Korowód
forum miłośników twórczości Marka Grechuty
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Jak to się zaczęło??

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Korowód Strona Główna -> Korowód
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ysandra




Dołączył: 10 Kwi 2007
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław/ Warszawa

PostWysłany: Śro 21:21, 21 Lis 2007    Temat postu: Jak to się zaczęło??

Jak zaczęła się wasza "przygoda" (bo chyba spokojnie można to tak określić) z Markiem??

Moja przygoda zaczęła się o tyle wcześnie, co nieświadomie tak naprawdę. Jedną z moich i mojej starszej o cztery lata siostry najulubieńszych w dzieciństwie płyt/kaset była kaseta "Piosenki dla dzieci" (którą podobno... częściowo skasowałam, czego siostra nie mogła mi długo wybaczyć). Taki utwory jak "Jadę pociągiem prawdziwym" czy "Muszę dziś wykonać plan" naprawdę poruszały dziecięcą wyobraźnię, a "Niechaj mnie Zośka o wiersze nie prosi" było dla nas obydwu absolutnie wspaniałe, jak często mówię - to była moja pierwsza "poważna" piosenka (moja siostra z sentymentem wspomina jeszcze "Pamiętajcie, pamiętajcie..." i uwielbiane w swoim czasie "Żył raz królewicz"). Potem oczywiście, dorastając, odstawiłyśmy tą kasetę.

Zaczęłam eksperymentować muzycznie. Słuchałam właściwie wszystkiego i... niczego. Teraz myślę, że po prostu cały czas szukałam swojej muzyki, nawet kiedy miałam (pożal się, Boże...) "fazę" na Golec uOrkiestrę, jednak... cały czas szukałam. Sięgałam po różne pozycje z półki mamy, do niektórych wracałam jeszcze później, do innych już nie... Wreszcie zaczęłam sięgać i po "Złote przeboje" niejakiego Marka Grechuty. Pamiętałam, że często w samochodzie słuchaliśmy tej kasety, i różne kawałki, takie jak "Nie dokazuj, miła, nie dokazuj", "Dam ci serce szczerozłote" czy "Panno młoda, młoda panno", zapadły mi (dużo głębiej niż myślałam) w pamięć. Niektóra utwory bardzo mi się podobały i postanowiłam wreszcie się w nie trochę wgłębić. "Wynik" był pozytywny, więc słuchałam tego coraz częściej, wreszcie nawet "zarekwirowałam" rodzicom.

Nie wiedziałam jeszcze wtedy, że będę chciała poznać więcej utworów tego artysty, o którym mama zawsze mówiła z wielkim szacunkiem i sympatią, ale nie był nigdy szczególnie słuchany w moim domu. Ale coraz częściej czułam potrzebę słuchania tej kasety, a np. taki utwór jak "Korowód" stał już wtedy bardzo wysoko na mojej "liście przebojów" (choć zawsze denerwował mnie... fragment instrumentalny). Ale to nie "Korowód" pierwszy mnie totalnie i absolutnie zachwycił, a "Ocalić od zapomnienia". Stąd też pewnie mam wielki sentyment do tego wykonania tej piosenki. Po prostu nagle, za którymś razem, zauroczyła mnie jak nic nigdy wcześniej. Potem jeszcze zakochałam się w "Twojej postaci". Wtedy zaczęłam myśleć o tym, że może warto by poznać więcej utworów tego Grechuty. Po pewnym czasie, gdy moje zainteresowanie nim zaczęło być w domu widoczne, zaczęłam coś o tym nieśmiało przebąkiwać, ale nie była to jeszcze rzecz, na której by mi jakoś niebywale zależało.

Koncert w Opolu w 2006 nawet częściowo oglądałam, i pamiętam bardzo dobrze, że kiedy żona wyszła odebrać nagrodę, bo sam artysta czuł sie nie najlepiej, moja mam powiedziała ze smutną pewnością, że: "Oj, już długo nie pociągnie... Musi być z nim bardzo źle..." Poczułam się nieswojo, ponieważ moja mam ma niezwykłą zdolność obserwacji i wyciągania wniosków, a nawet powiedziałabym - przeczuwania złych rzeczy. Choć tu pewnie nie trzeba było być jasnowidzem, zwłaszcza jeśli śledziło się choć trochę karierę Marka. No i - w październiku umarł. Pamiętam, że mama powiedziała mi o tym jak wróciłam ze szkoły. Nie płakałam, to jeszcze nie był ten etap - ale byłam trochę smutna. Jego śmierć była na tyle ważna, że gdzieś po zeszytach stawiałam krzyżyki z datą - 9X2006, Marek Grechuta. Wtedy znowu zaczęłam mówić, z większą pewnością, że chciałbym mieć jakieś jego płyty. Moja mam powiedziała, że podobno jego płyty zostały ostatnio wydane w całości i możemy kupić. Miałam je dostać pod choinkę. Zapaliłam się do tej myśli, choć przyznam, ze jak otwierałam prezent, po raz kolejny pomyślałam z obawą: "No tak, "Złote przeboje" są świetne, ale to, jak sama nazwa wskazuje, przeboje.. Może ten Grechuta już nic lepszego nie ma do zaoferowania?" Pomyliłam się, ach, jakże się pomyliłam! Przesłuchawszy pierwszą płytę (zwłaszcza że dużą część utworów znałam, tylko w innych wersjach, choć wtedy nie miało to dla mnie większego znaczenia), byłam po prostu zachwycona. Postanowiłam, że najpierw osłucham się z tą płytą, a potem dopiero sięgnę po następne. Myślę, że po prostu bałam się rozczarowania, no i przerażała mnie myśl o czymś zupełnie nowym.

Ale po dwóch czy trzech przesłuchaniach ciekawość zwyciężyła, zwłaszcza że kolejna płyta, "Korowód", zawierała jeszcze (jako ostatnia) kilka znanych mi utworów. I potem już poszło. Po "Korowodzie" stwierdziłam, że nie, najpierw zapoznam się ze wszystkim, a potem zacznę od nowa i od nowa. Wreszcie zaczęłam coraz śmielej myśleć: "Może to jest to?". Myślę, że gdzieś od końca stycznia tego roku, kiedy już mniej więcej znałam jego twórczość (choć dalej "Krajobraz pełen nadziei" niczym się dla mnie nie różnił od "Wiosny...", a "Niezwykłych miejsc" nie mogłam słuchać bez skrzywienia) - że wtedy zaczął się, choć bardzo nieśmiało, najpiękniejszy okres w moim życiu (nadmienię, ze trwa nadal). Zaczęłam poznawać muzykę Marka. Z coraz większym zainteresowaniem, wreszcie z fascynacją. Zaczęłam myśleć nad tym, czego słucham, zaczęłam się skupiać na muzyce, przestałam śpiewać, a zaczęłam SŁUCHAĆ... W końcu doszło dla mnie do czegoś niespotykanego, ponieważ przestałam słuchać, kiedy coś robię, ale słuchanie samo w sobie stało się "robotą". Doszło do tego, że niemal codziennie wieczorem rytualnie gasiłam światło i w skupieniu słuchałam kolejnej płyty. (Potem oczywiście zaczęłam to zarzucać, zwłaszcza ze już nie byłam tak złakniona tej absolutnie nowej muzyki.) Kiedy miałam więcej czasu, słuchałam też w dzień (mój rekord to cztery płyty). Moje reakcje czasami były dla mnie więcej niż zadziwiające, np. z zachwytu (nie ze wzruszenia), z zachwytu zaczynałam płakać i ryczałam jak głupia, ten zachwyt sprawiał mi aż ból...

W pewnym momencie straciłam wszelkie wątpliwości, że Marek będzie dla mnie kimś absolutnie wyjątkowym. Otóż niezmiennie gdzieś od stycznie 2001 roku moim idolem jest Adam Małysz, o czym wiedzą wszyscy moi bliżsi i dalsi znajomi, bo jak ja się w coś angażuję, to angażuję się w pełni. I na Mistrzostwach Świata w skokach narciarskich, pod koniec lutego, kiedy wszystko wskazywało już an to, że musi je wygrać Adam Małysz - w pierwszym konkursie zajął dopiero czwarte miejsce. Byłam smutna i zła. Nie na niego, absolutnie, ale tak w ogóle. I tego dnia słuchałam akurat "Korowodu". Gdzieś na granicy "Dni których nie znamy" i "Ocalić od zapomnienia", nagle stwierdziłam ze zdumieniem, ale też z pewnością, że - Grechuta stał się dla mnie kimś ważniejszym niż Małysz. Potem, ósmego chyba kwietnia, naszło mnie na szperanie w Internecie pod hasłem "Grechuta". Nigdy mnie tak naprawdę nie interesowało ani dalej nie interesuje życie jakichś moich idoli. Ale nie wiem dlaczego, do dzisiaj nie wiem, dlaczego u niego rzecz się miała zupełnie inaczej.

Trafiłam na mnóstwo ciekawych i zaskakujących artykułów, trafiłam między innymi na stronę pana Darka (którą dalej chętnie odwiedzam) i stąd na forum. Jakoś nie przytłoczyła mnie ilość tematów, o których zapewne i tak nic nie wiem (choć swoja drogą, wtedy było ich bodaj trzynaście...), zapisałam się, zaczęłam "szperać" i pisać. Niestety, od tego czasu zaczął się mój nałóg internetowy, który, jak zawsze sądziłam, mi nie grozi, bo przecież "w Internecie nie ma co robić". Okazało się, że jest. Moje pierwsze wypowiedzi brzmią jeszcze nieporadnie, bo moja "miłość" do Marka ciągle jeszcze dojrzewała i ewoluowała. Zaczęłam się uczyć formułować myśli i słuchać opinii innych. Tak sobie teraz myślę, że nasze forum miało chyba spory wpływ na kształtowanie się mojego stosunku do Marka. Mam niestety taką naturę, ze oczekuję potwierdzenia od kogoś, że coś jest genialne. Tutaj znalazłam potwierdzenia geniuszu Marka ogromnie dużo. Pomimo że nie jesteśmy aż tak znowu liczni, ale wszystkich chyba łączy to samo uwielbienie i bezgraniczny podziw, który jak myślę nie jest u każdego artysty możliwy. Tak jak nie każdy pozwala słuchaczom zbytnio zbliżyć się do siebie, a Marek, wydając choćby tak niezwykle osobisty album jak "Krajobraz pełen nadziei", pozwala.

Potem pojawiła się coraz bardziej realna sprawa zlotu w Krakowie, która od pierwszej "ostatecznej" daty 14 lipca do wreszcie 8 października cały czas absorbowała moje myśli, zwłaszcza że przez wakacje moje uwielbienie do Marka ugruntowało się ostatecznie. I, jak się okazało, warto było czekać. Przeżycie są niezapomniane, no i wreszcie poznałam m.in. panią Barbarę czy pana Jacka, którzy od paru już miesięcy z różnych względów mnie fascynowali. Pobyt w Krakowie był szeregiem wzruszeń, i jak to gdzieś przeczytałam, "z których każde następne było silniejsze od poprzedniego".

Pomińmy już takie "banały", jak to że Marek zmienił moje życie, ale m.in. nauczył mnie też słuchać muzyki. Może dziwnie to brzmi, ale wiem że tak jest. Patrzę teraz na piosenkę nie jako na coś, co można sobie pośpiewać, ale jako twór, który należy poznać, a następnie ocenić, czy chcę go poznawać głębiej. Nauczył mnie jeszcze cierpliwości do muzyki. Wreszcie mogłam sięgnąć po Kaczmarskiego, który niegdyś mnie szybko nudził, a teraz stał się jednym z najbardziej lubianych śpiewaków, przez Kaczmarskiego dotarłam do Gintrowskiego, który okazał się świetnym kompozytorem o fascynującym głosie, śpiewającym np. Herberta (z którym piosenki Marka nie miały nigdy nic wspólnego) i stał się po Marku moim ulubionym artystą. Zaczęłam poważniej sięgać po zawsze lubianą poezję, a także po Beethovena czy Mozarta, mam twarde postanowienie przeczytać parę książek, których nie wypada nie znać. Powiem teraz coś brzmiącego przeraźliwie pompatycznie, ale w pewien sposób nadał czy raczej nadaje mojemu przynajmniej życiu głębszy sens, w pewien sposób pomaga mi je uporządkować, daje mi odwagę. Jeszcze raz przytoczę słowa Anny Dymnej, które kiedyś bardzo mnie urzekły i zadumały: "Dawał siłę setkom ludzi, choć sam miał jej niewiele." .....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Patryk




Dołączył: 19 Maj 2007
Posty: 244
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Cork (Irlandia)

PostWysłany: Czw 0:58, 22 Lis 2007    Temat postu:

Moja „przygoda z Markiem”, zdarzyła się troszke wczesiej niz Magdy (Ysandry) .

Od 9 roku życia, aż do czerwca bieżącego roku byłem członkiem Szkolnego Kółka Teatralnego „Maska”.

Muzyka Marka była często wykorzystywana w naszych spektaklach. Wykonawcami tych piosenek na przedstawieniach zazwyczaj były koleżanki, dlatego też piosenki te nie zwróciły mojej uwagi.

W czasie próby któregoś z przedstawiń, koleżanka Agata poprosiła mnie czy, gdy pożyczy płytę od naszego „reżysera” Very Happy Very Happy , to czy jej przegram, by mogła poćwiczyć śpiew. Powiedzialem ze nie ma sprawy.

Następnego dnia Agata przyniosła mi do klasy płytę „Zlote przeboje, Gdzies w nas”.

Gdy po szkole wróciłem do domu, przywitałem się z mamą, powiedziałem ze muszę przegrać Agacie płytę.
Mama zapytała: jaką???
Ja odparłem, że jakiegoś tam Marka, nie pamiętam nazwisaka........
Mama na to: Marka Grechuty??
Ja zdziwiony: To ty go znasz??
Ona: Oczywiście, przesłuchaj sobie jego piosenek, spodobają Ci się.(Wtedy jeszcze nie myślałem, że aż tak bardzo) 

Gdy zjadłem obiad, postanowiłem odsłuchać płyty.
„Pieśń wigilijna” była pierwszą płytą Marka, którą wysłuchałem. Zrobiła na mnie naprawdę ogromne wrażenie. Następnie przeskoczyłem kilka numerkow, by przesłuchać „Wolności” Piosenke słyszałem już wcześniej, lecz w wykonaniu koleżanki.

Płytę jeszcze kilka razy wysłuchałem.

Płytę przegrałem podwójnie. Jeden egzemplarz do koleżanki, drugi do mnie. Very Happy. Tą płyte słuchałem codziennie przez długi czas. Straszniern mnie zafascynowała.

Pewnego wieczory zapytałem mamy jakie inne przeboje grechuta zaśpiewał, odpowiredziała: „Nie dokazuj”, „Dni, ktćrych nie znamy”, „Gdy Cię nie widzę”, „świecie nasz”.
Gdy zanuciła ich melodie, okazało się, że znam te utwory, tylko wcześniej nie wiedziałem, kto je śpiewa.

Zacząłem się bardzo interesować osobą Marka, bardzo dużo o nim czytałem. Strona „Korowód” również była moją ulubioną stroną.

Pol roku po poznaniu Marka w marcu 2006 roku, prezentem od rodziców na imieniny były 2 wspaniałe płyty Marka . Pierwsza to: Marek Grechuta „ Dni, których nie znamy” Złota Kolekcja 1999 Pomaton EMI, Druga to: Płyta tego samego wydania „Gdzieś w nas, Złota kolekcja”-2004.

Marek stał się dla mnie bardzo ważną osobą.

Magda (Ysandra) Pisała, że każdy wiedział, że jest fanką Małysza . U mnie jest podobnie z Markiem, chociaż się tym nie chwale (jest czym Very Happy), to i
tak każdy wie, że Patryk uwielbia Grechute.

9 pazdziernika, gdy wróciłem ze szkoły, zanim zjadłem obiad, włączyłem komputer, ponieważ chciałem coś sprawdzić w necie.

Stroną domową była Wirtualna Polska. W pasku wpisałem adres jakiejś strony, by się odtworzyła i ENTER. Zanim wskoczyla mi wybrana przezemnie strona zauważyłem, że na Wirtualnej Polsce w okienku najnowszych wiadomości mignęło mi zdjęcie Grechuty. Zrobiłem wstecz, by zobaczyć jaka informacja została zamieszczona o tym artyście. W ciagu tych 5 sekund, gdy komputer wykonywał polecenie, przeszło po mojej głowie kilkanaście myśli, (Moze wystąpi jeszcze na scenie??? Może dostał jakąś nagrodę, a moze....) niestety okazało sią, że moja ostatnia myśl była pawdziwa. Okazalo sie, że MAREK GRECHUTA NIE ZYJE.

Było mi bardzo smutno. Sad

Od dnia 9 pazdziernika 2006, do dnia dzisiejszego codziennie wieczorem pale swieczke Dla Marka.

Bardzo się cieszę, że trafiłem na to forum i mogę z Państwem porozmawiać o tym wielkim człowieku.

Dziekuje.  Smile


Post został pochwalony 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ysandra




Dołączył: 10 Kwi 2007
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław/ Warszawa

PostWysłany: Czw 19:52, 22 Lis 2007    Temat postu:

Dołączam się do podziękowań Patryka, bo uważam wszystkich Was za dobrych znajomych, którzy... wiele dla mnie znaczą, a forum siłą rzeczy staje się jeśli nie jedyną, to najlepszą forma kontaktu. Po tym, co Patryk napisałeś, jeszcze bardziej chciałabym cię poznać i mam nadzieję, że za jakiś czas uda i się spotkać z nami. Szczerze mówiąc, wszyscy moi znajomi też już wiedzą o mojej wielkiej "miłości", a jak poznaję kogoś nowego, zawsze z podnieceniem czekam na zejście na temat "Jakiej muzyki słuchasz?". Wielką satysfakcję sprawiła mi ostatnio rozmowa z ciocią (mojego taty), bo wspominałyśmy z mamą coś o Krakowie, i od słowa do słowa wyszło, że to było związane z uczczeniem pamięci Grechuty, i że właściwie to jestem jego więcej niż fanką, i, jak śmieje się moja mama, "znawczynią". Nigdy chyba nie zapomnę tego zdziwienia, zaskoczenia cioci: "To ty słuchasz Marka Grechuty?". Powiedziała, że... naprawdę jej zaimponowałam i cieszy się, że interesuje mnie taka muzyka. To było bardzo miłe.

Pozdrawiam wszystkich Smile


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Ysandra dnia Sob 10:54, 05 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
tuberoza




Dołączył: 18 Wrz 2007
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kłodzko / Frankfurt n. Menem

PostWysłany: Sob 14:33, 08 Gru 2007    Temat postu:

Mój pierwszy świadomy kontakt z Markiem był, jak to najczęściej bywa, przypadkowy. Piszę świadomy, bo wczesniej postać MArka stała mi przed oczyma trochę jak za mgłą, tzn. coś o nim słyszałam, ale tak naprawdę niewiele o nim wiedziałam.
Pierwsza klasa liceum, lekcja religii - ktoś przyniósł kasetę z różnywi wykonawcami poezji śpiewanej, jest tam również kilka sztandarowych utworów Marka... Słucham i spośrów wszystkich wysłuchanych artystów z tej kasety jakos dziwnie trafia do mnie TEN jeden. Wtedy jeszcze nie jestem do końca pewna jak on się nazywa - jakiś Grechuta chyba. W ten sam dzien po szkole idę od razu do sklepu muzycznego i pytam < tu wychodzi moja znajomość tematu> o Stachurę... Nie wiem dlaczego pomyliłam nazwiska. W jednym sklepie nie mają nic, w drugim podobnie, ale mogą zamówić / to były dawne czasy - jakieś 15 lat temu /. Smutna idę ulicą i nagle uzmysławiam sobie, że to nie był żaden Stachura, tylko Grechuta!!! Wracam. Kupuję oczywiście Złote przeboje Mistrza /kaseta w kolorze ciemno zielonym z fotografią taka samą, jak na tym forum - moja chyba najbardziej ulubiona, przez to, ze pierwsza i taka tajemnicza. Ile to razy patrzyłam w nią godzinami słuchając utworów Marka i próbowałam sobie wyobrazić, jak on teraz może wyglądać. W tamtych czasach kontakt z internetem był zerowy, a w telewizji Marka można było najczęściej zobaczyć w niedzielę w Koncercie życzeń - czyli teledyski sprzed lat.
Od tej pory zaczęła się moja nieprzerwana przygoda z Markie, okres fascynacji i ciągłych poszukiwań... trwa do dziś i tak już zostanie.
W mojej rodzinie też wszyscy wiedzą, że jestem miłośniczką Marka, często informują mnie o nowościach, programach, lub usłyszanych informacjach. Moja babcia zawsze wołała mnie, gdy w radiu emitowana była jakaś piosenka Marka, lub ktoś powiedział o nim chćby zdanie.
Jak miło powspominać, szczególnie w tych dniach...
...i jeszcze jedno, gdy Marek jeszcze żył, zawsze w dniu Jego urodzin piłyśmy z siostrą lampkę szampana na Jego cześć Smile


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ela




Dołączył: 26 Sie 2007
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pon 23:39, 10 Gru 2007    Temat postu:

A ja nie mogę przypomnieć sobie takiego momentu w mojej przeszłości. Pamiętam tylko, że około połowy lat siedemdziesiątych elektryzowały mnie, prawie 10-latkę!, programy tv z "Panem w Białym Fraku"- były to chyba fragmenty z "Szalonej Lokomotywy". Z resztą w tym okresie sporo było Marka Grechuty w telewizji. Fascynacja utworami Marka na kształt fali spokojnego morza to wznosiła się, to znów nieco opadała. Jednak w swych poszukiwaniach zawsze wracałam do pieśni Marka, bo były dobre na każdy stan duszy: i w czasie radości sukcesów, ale (a może przede wszystkim) osłodą podczas niepowodzeń-to było niewątpliwie wielką ich siłą. Dopiero od końca lat 80. zainteresowanie twórczością Marka było głębsze i trwa do dziś...

Tuberoza, pomysł z szampanem jest świetny i uważam, że można go także i teraz kontynuować - na cześć Tego, który darował nam dużą części swego życia, który swą twórczością dostarcza nam tylu wspaniałych wrażeń!
Serdecznie pozdrawiam.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
tuberoza




Dołączył: 18 Wrz 2007
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kłodzko / Frankfurt n. Menem

PostWysłany: Wto 1:27, 11 Gru 2007    Temat postu:

Dzięki, pani Elu! Szczerze mówiąc miałam wahania po napisaniu tego postu, czy powinnam o tym wspominać, no bo Marek stroniący od alkoholu, a tu szampan... Smile no ale to tylko przecież taki symbol...

A tak poza tym, uświadomiłam sobie dzisiaj, że Marek urodził się dokładnie równe dwa tygodnie przed Wigilią Bożego Narodzenia. Ależ musiał być wspaniałym prezentem świątecznym dla swoich rodziców... Smile Wiem coś o tym, bo nasz syneczek niedawno skończył pół roczku, a Radość jest nadal ogromna!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ysandra




Dołączył: 10 Kwi 2007
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław/ Warszawa

PostWysłany: Wto 23:39, 11 Gru 2007    Temat postu:

Wprowadzę ponury akcent, ale - trzy dni po jego 36. urodzinach wprowadzono stan wojenny. Który jak wiemy ciężko przeżył. Ale to tylko taka refleksja. Żałuję, że nie mogłam być na owym chacie 10 grudnia (udało się?) i przyznaję ze skruchą, że w tym dniu nie myślałam o nim szczególnie więcej, choć oczywiście pamiętałam. Szampan może nie jest dla mnie szczególnie wskazany Wink ... Jakoś nie zdobyłam się jeszcze na żadne zapalanie świeczek czy coś w tym rodzaju, to trochę nie w moim stylu, ale on i tak wie Smile . Myślę o nim na okrągło, i nierzadko bardzo intensywnie, po prostu najpierw paroma słowami "i znów upór /rozumiałam "upaść"/, żeby powstać, i znów iść i dojść do celu", a potem kolejnymi kolejnymi kolejnymi, a kto wie czy nie zwłaszcza głosem, podniosłym, głębokim i patetycznym, a następnie z każdego okresu swojej twórczości, zniewolił mnie zupełnie. I nie chcę się od tego uwolnić! Dziękuję mu uśmiechem i spojrzeniem, do mojego cudownego zdjęcia, na które mogę spojrzeć zaraz po przebudzeniu... Często wyobrażam go sobie, jaki mógł być, różne sytuacje... Raz weszłam do mojego pokoju, położyłam się na łóżku i dobrych kilkanaście minut leżałam z zamkniętymi oczami, tak jakbym spała. Widziałam wtedy Marka w jednej sytuacji, to było jak sen i nie sen, byłam świadoma tego, gdzie się znajduję, ale jednocześnie kompletnie mi to nie przeszkadzało. Mogłam kontrolować wyobraźnię, ale nie mogłam nic przeskoczyć, wręcz z napięciem śledziłam "sytuację". A potem najnormalniej w świecie wstałam i uśmiechnięta zabrałam się do swoich rzeczy. A najfajniejsze jest to, że do tego wciąż można wracać. Te rzeczy nie przychodzą często, jak rozkoszny sen, ale nie mogą się z niczym równać.

Tak go czczę. Rozmawiam z nim jak z przyjacielem, choć może to i głupie. Patrzę na niego z żarem jak na ukochanego. A zarazem wciąż tonę w "rozpaczliwym" podziwie dla artysty. I dumam nad śmiertelnością człowieka, nad tym, nad czym od najdawniejszych czasów dumali ludzie. Chcę wiedzieć jak najwięcej, ale jednocześnie gdzieś tam czai się rozkoszna świadomość - czy raczej nadzieja - że kiedyś dowiem się więcej, dużo więcej. A na razie mi wystarczy. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ala




Dołączył: 09 Kwi 2008
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 8:30, 18 Maj 2008    Temat postu:

Z twórczością Marka Grechuty zetknęłam się po raz pierwszy na początku lat 90-tych, w wieku 10-11 lat.Dostałam kiedyś w prezencie kasetę z największymi przebojami artysty, takimi jak "Nie dokazuj", "Wiosna, ach to ty", czy "Będziesz moją panią".Od razu pokochałam te piosenki , podobało mi się w nich dosłownie wszystko-niezwykły klimat, piękny głos Marka, melodie i słowa.Podkochiwałam się w Marku Grechucie, patrzyłam na Niego, jak na kogoś wyjątkowego, z innego, lepszego świata Smile Potem przyszedł czas na kolejne kasety-"Złote przeboje", "Droga za widnokres", "Krajobraz pełen nadziei", "Piosenki dla dzieci i rodziców", "Dziesięć ważnych słów".Każda z tych kaset była dla mnie wyjątkowa, mogłam ich słuchać bez końca!W młodości interesowałam się także muzyką różnych innych wykonawców i zespołów, twórczość Grechuty schodziła więc okresowo na dalszy plan.Dopiero seria "Swiecie nasz"(chyba najpiękniejszy prezent, jaki kiedykolwiek w życiu dostałam) spowodowała, że w twórczości Marka Grechuty zanurzyłam się całkowicie, co trwa nieprzerwanie do dziś!

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ala dnia Nie 8:38, 18 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Korowód Strona Główna -> Korowód Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin