Forum Korowód Strona Główna Korowód
forum miłośników twórczości Marka Grechuty
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Mimochodem...

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Korowód Strona Główna -> Jeszcze pożyjemy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ysandra




Dołączył: 10 Kwi 2007
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław/ Warszawa

PostWysłany: Śro 17:22, 02 Lip 2008    Temat postu: Mimochodem...

...prześlizguje się w polskiej kulturze sztuka Jacka Kaczmarskiego. Z pewnością nie jest on zwyczajnym Zjawiskiem (jeśli Zjawisko może być zwyczajne), specyfika jego piosenek nie pozwoliła mu być powszechnie Znanym i Uznanym artystą. Wielbiony przez wielu Polaków, ale słuchany głównie z nielegalnych kaset i na nieoficjalnych (?) koncertach. Chciałam o nim napisać później i postaram się to zrobić, ale musiałam wspomnieć już teraz. Bo nie byłam na to przygotowana. Jego przedostatni program, "Dwie skały" z 2000 roku, był (stosunkowo) dość przeciętny (pierwsze wrażenie), wydał mi się troszeczkę przegadany, mniej porywający. Następnie była płyta koncertowa (2001), "Dwadzieścia(5) lat później", zawierająca głównie utwory dawne, luźno wybrane z całego okresu twórczości (25-letniej właśnie), w tym kilka mi nieznanych (dość wstrząsających) i bodaj dwa premierowe. Nie byłam więc przyszykowana na olśniewający program "Mimochodem" (2002). Nie wiedziałam, że swoimi rzeczywiście ostatnimi wierszami, piosenkami, może mnie jeszcze tak zaskoczyć. Jakby przez całą karierę, pisząc o rzeczach wielkich i wzniosłych, przygotowywał się Kaczmarski do napisania tych niezwykłych tekstów o tym, co przydarza się nam... mimochodem (w tym jest tu jego najlepszy tekst o miłości, przynajmniej takie na mnie wywarł pierwsze wrażenie).

Kaczmarskiego określa się poetą, pieśniarzem i kompozytorem. był przede wszystkim poetą (choć nie chciał się zgodzić na utratę głosu, która mogła mu uratować życie, Tomasz Kopeć z rozpaczą pyta we wstępie do książeczki z dyskografii: "Nie chciałeś tylko pisać?(...)śpiewaliby cię inni. Może kiedyś zrozumiem..."). Obracał się wyłącznie wokół poezji tradycyjnej - w konwencji zwrotek, rymów i wyraźnej pointy - ale robił to z niezwykłą łatwością i lekkością. I z wdziękiem. Wystarczy prześledzić same rymy, ich niebanalność i nieprzewidywalność. A do tego ilość i częstotliwość piosenek, które ciągle zaskakują. Mimo wszystko Jacek wyłamuje się tu chyba ze ścisłych reguł, co określa właśnie poezję współczesna - sposób wyrazu swoich wierszy, czyli muzyka i interpretacja śpiewana, bardzo często je ubogaca. (Ciekawostką są utwory udanie stylizowane na język Reja, Kochanowskiego, Mickiewicza, język baroku, slang PRL-u czy nawet rap! Smile .)

Dla miłośników poezji tradycyjnej (osadzonej we współczesności), historii, literatury i sztuki ten uważny obserwator świata (i wrażliwy, na wskroś oryginalny muzyk oraz pieśniarz) to artysta niemal obowiązkowy. Piosenki wymagają ciągłego skupienia i sporej orientacji, bo z niesamowitym wdziękiem Kaczmarski bawi się wydarzeniami historycznymi (na wskroś polskimi, jak Katyń czy rozbiory, a także np. wojną trzydziestoletnią czy zwycięstwami Juliusza Cezara), rzadziej tekstami literatury, często znowuż obrazami. Tyle że robi to w zupełnie odmienny od Marka sposób. Pozwolę sobie zastosować tu określenia, których użył Grechuta przy Witkacym - że mianowicie chcieli zbudować świat jego dramatów językiem "kreującym", a nie "opisującym". I tak właśnie Marek opisuje "swoje" obrazy. Kaczmarski, poeta z prawdziwego zdarzenia, robi oczywiście inaczej - i podobnie jak w przypadku wydarzeń historycznych czy postaci literackich (pewna część twórczości wykorzystuje nawet bezpośrednio motywy biblijne), ma to mniej lub bardziej wyraźne odniesienie do współczesności - w ponurych latach 80-tych głównie do sytuacji politycznej i moralnej w kraju, później często do, nazwijmy to, relacji międzyludzkich. Jeśli interesuje nas po prostu człowiek - jego rozterki i tworzony od kilku tysiącleci twór, jakim jest kultura - ta przenikliwa, genialna być może poezja, z przejmującą i zróżnicowaną (choć niemal wyłącznie gitarową) muzyką i pięknym, poruszającym głosem barda swojego pokolenia - będzie stanowić niezwykłą propozycję.

Jeszcze parę słów o muzyce. U Marka odgrywała ona niewątpliwie zasadniczą rolę i myślę, że nie można powiedzieć, by stawała się z czasem coraz lepsza (co innego głos). Już "Twoja postać" czy "Wesele" były niesamowite i dojrzale (a nawet cudowne, pełne harmonii "Będziesz moją panią"). U Jacka kompozycje, choć drugorzędne, nabierały coraz wiekszego charakteru i mocy. Przy czym, ucząc się amatorsko, obrał, zdaje się, zły chwyt gitary, i dlatego niektóre zagrania są niemal nie do powtórzenia! Naprawdę wiedział, co z tą gitarą robić. Jego poezja też dojrzewała, pisał coraz lepsze teksty; swoiste zaś hymny, które go w powszechnej świadomości charakteryzują, nie zawsze byy jego w całości - jak (wczesne zresztą) "Mury" na kanwie pieśni Louisa Llacha Grande (z jego muzyką) czy swobodna (jak zawsze) adaptacja z Wysockiego "Obława". Bardzo często oskarżycielski, czasem jest Kaczmarski na wskroś przepełniony goryczą - przykladem wstrząsające "Dzieci Hioba" z '89 roku, które "zniosłam" dość ciężko, ponieważ są zapisem zawodu zaangażowanego opozycjonisty wolną Polską (podobnie jak, acz dużo przyjemniejsza, "Pochwała łotrostwa" z '97 roku). Ale zawiodłą go i ukochana Australia - stąd niezwyłe, uniwersalne "Między nami" z roku następnego (1998).

Nie jest to twórczość w zaden sposób zbliżona do Markowej. Ale obydwaj byli geniuszami, a ja mam słabość do geniuszy. Kaczmarski jest bardzo trudny w odbiorze, trzeba się z nim najpierw "oswoić". Ale uważam, że w pełni warto.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ysandra




Dołączył: 10 Kwi 2007
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław/ Warszawa

PostWysłany: Nie 18:33, 14 Lis 2010    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ysandra




Dołączył: 10 Kwi 2007
Posty: 510
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław/ Warszawa

PostWysłany: Wto 1:30, 28 Sty 2014    Temat postu:

Zainspirowana pewnymi ostatnimi rozmowami, chciałabym się podzielić krótką refleksją. Zastanawialiśmy się ostatnio z przyjaciółmi w ramach pewnej rozmowy, czy rzeczywiście, jak miał ktoś napisać, najbardziej formacyjne są te "lektury" (z braku lepszego słowa, chodzi mi także o muzyczne), które czyta się samotnie, intymnie. Znajoma powiedziała, że dla niej bardziej formacyjne były doświadczenia lektury uniwersyteckiej, wspólnej.

Zastanawiałam się nad tym i dotarło do mnie, że kimś takim jest dla mnie i dla mojego pokolenia (wśród tego, co się kiedyś, tak dziś niepopularnie, nazywało inteligencją) Jacek Kaczmarski. Oczywiście, w latach powiedzmy gimnazjalno-licealnych to było coś absolutnie nowego, świeżego, ważnego, trudnego, potem trochę oswojonego, osłuchanego, ale nigdy do końca, nigdy nie w pełni. Wszystko jeszcze się trochę zmienia w momencie, gdy trafia się do grupy ludzi (kilkuset, powiedzmy, bo tylu mam okazję widywać na różnych wyjazdach czy spotkaniach), z których 10% zna dyskografię Kaczmarskiego na pamięć, 50% zna piosenki, które są ogromnie ważne, a nie znajdują się na żadnych albumowych wydawnictwach, a 80 czy 90% przynajmniej jest w stanie zaśpiewać teksty tak ważne, jak "Jałta", "Opowieść pewnego emigranta" czy "Encore, jeszcze raz". I gdy te i wiele innych utworów regularnie jest wykonywanych przy gitarze czy bez (skądinąd brakuje nam innego repertuaru, czasem też trafiają się autorskie tłumaczenia innych bardów, np., lub własne poetyckie próby). Nagle się okazuje, że wspólne śpiewanie tych tekstów, że szpikowanie swoich wypowiedzi natychmiast uchwytywanymi przez innych aluzjami itd. tworzy poczucie czegoś absolutnie wyjątkowego. Świadomość pewnego wspólnego ukształtowania myślowego i absolutnej uniwersalności tych piosenek. Pomijam warsztatową doskonałość, nad którą od dekady (?) przynajmniej znęcają się przyszli poloniści.

Poeta liryczny i indywidualistyczny, dogryzający każdej stronie ile się dało, ironiczny wobec większości społeczeństwa, zwalczający wytrwale i z uporem swoje maski (słynne: "Byłem już zdrajca i pomnikiem,/degeneratem, bohaterem/i wszystkie twarze były szczere"Smile jednak robi coś, czego żaden wybitny polski noblista ani nikt inny nigdy nie zrobi. On po prostu żyje, inspiruje, zmusza do uczynienia w sobie pewnych rozstrzygnięć i do nieprzechodzenia nad bardzo wieloma sprawami obojętne. Moim zdaniem - to wielka wartość w polskiej kulturze, i (wartość) unikatowa.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ysandra dnia Wto 1:36, 28 Sty 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Korowód Strona Główna -> Jeszcze pożyjemy Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin